Cela głodowa Ojca Kolbego

Po drodze do przejścia między pomieszczeniami, po lewej stronie wisi rysunek - zapowiedź wielkiego tematu męczeństwa Ojca Maksymiliana Kolbego. To wyobrażenie ostatniej CELI GŁODOWEJ, w której oczekiwał śmierci wraz z dziewięcioma innymi więźniami. Nad nimi, wypełniając cały sufit celi, zgięta w pół w ogromnym bólu widoczna jest postać ukrzyżowanego w koronie cierniowej Chrystusa. Za ścianami celi pracuje, jak co dzień, tłum więźniów. 

Po prawej stronie zagradza nam drogę ogromny obraz nazwany DRZEWO ŻYCIA I ŚMIERCI. Był taki dzień nauki języka niemieckiego, a właściwie słuchania rozkazów i meldowania się. Znudzony oficer niemiecki, uznawszy, że nie dość sprawnie ta nauka wychodzi, rozkazał za karę wdrapywać się na drzewo i wykrzyczeć 100 razy poprawnie wyuczony meldunek: „Numer 432 meldet sieh gehorsam”. Z dziesiątkami wrzeszczących współwięźniów Kołodziej pokonywał przeszkody, byle wyżej i dalej od szalejących, kąsających pod drzewem psów. Trzask łamiących się gałęzi, wycie wilczurów, rechot rozbawionych żołdaków i kapów, jęki spadających. Kołodziej wdrapuje się wyżej i… widzi nagle ponad drutami kolczastymi z prądem i ponad betonową ścianą ogrodzenia – ludzi na wolności – jadą gdzieś furmankami, śpieszą się, gonią za swoimi sprawami. Jeżeli więzień spadnie z drzewa stracić może życie, a w każdym razie wróci do sytuacji zagrożenia śmiercią w każdej chwili. Ten widok świata zewnętrznego, kolorowych domostw w kwiatach i zieleni, przypomina rodzinne strony, które stały się już tylko marzeniem. Ten widok jest czymś niewyobrażalnie pięknym, więc patrzy łakomie, żeby niczego nie stracić. Upadek z drzewa jest jeszcze straszniejszy. To było drzewo życia i śmierci.