Portret trumienny. Wieża Babel. Wyzwolenie

W oczy uderza portret trumienny Kołodzieja. Forma znana w Polsce od średniowiecza – zawsze dokumentowała rysy zmarłego na czołowej ścianie trumny.

Obok – wielka kompozycja przywołuje wielkie malowidło Breugla, na którym widzimy budowę starotestamentowej WIEŻY BABEL. Budują ją niewolnicy mówiący wszystkimi językami świata. U Kołodzieja idą współcześni niewolnicy, niosąc materiały do budowy, padają pod ciężarami, nie mają siły ich unieść. Wspierają jedni drugich, tłum wspina się na różne poziomy, przelewa się przez otwory. Morderczy wysiłek tysięcy wynędzniałych ciał przynosi w efekcie gigantyczną budowlę, Ci którzy, z lewej strony obrazu rozpoczynają wspinaczkę, po prawej stronie słaniając się, schodzą na dół. Gdy spojrzymy z daleka widzimy zarysy ogromnej, trupiej czaszki – paradoksalnie zbudowanej przez więźniów – niewolników. Ta czaszka gromadzi w swoim wnętrzu zarówno zmarłych jak i jeszcze żywych. Kierunek obłąkańczej drogi wskazuje zawsze ten sam napis: „Arbeit macht Frei!” Ten obraz to kolejne przywołanie wzorca zarówno z historii sztuki jak i przekazu biblijnego. Kolejna dyskusja z motywem zrealizowanym przez starych mistrzów malarstwa. 

Dalej pojawia się obraz kolorowy. To pierwszy z kilku na tej sali obecnych motywów „wyzwolenia”. Na wielkiej planszy widać od lewej strony długi pochód czarno-białych sylwetek przybywających do obozu więźniów oraz tego naznaczonego czerwonym trójkątem „polityczny” – numer 432. Stopniowo wizja biczowanych sylwetek rozmywa się staje się dymem z komina krematoryjnego. I nagle z prawej strony pojawia się kolor: niemal kiczowaty pejzaż z górami nad wielką wodą. To miejscowość EBENSEE – MIEJSCE WYZWOLENIA przez wojsko amerykańskie w dniu 6 maja 1945 roku. Widzimy kopię dokumentu osobistego numeru 432, na którym władze wyzwoleńcze stwierdzają oswobodzenie – wyzwolenie. Ten kolorowy obrazek ma swoją historię. Kołodziej gdzieś we wsi znalazł pudełko farbek szkolnych. Pędzelka nie było.  Znalezioną zapałkę rozgniótł więc na jednym końcu i śliniąc ją, udokumentował piękno zobaczonego po pięciu latach górskiego pejzażu. Jest w tym wszystko: i zachłyśnięcie się wolnością, uroda natury i życia, jest umiejętność nadania temu wyrazu, talent określający przyszły zawód.

Nad tym obrazem – WIĘŹNIOWIE UPADAJĄ POD OGROMNYM KRZYŻEM z betonowych dłużyzn. Jeden z więźniów chce podtrzymać – dwu się załamuje – upada. Na końcu betonowego słupa na tle czarnego słońca – to częsty u Kołodzieja symbol, znak egzystencji obozowej – trzyma w geście rozpaczy głowę w rękach. Już tu pojawia się kula inwalidzka – nieodłączny atrybut starego Kołodzieja. 

Naprzeciw pionowa plansza: OJCIEC KOLBE w sile wieku, z brodą, trzyma na piersiach Kolbego – więźnia – podtrzymuje go. To jakby stojąca pieta. Nad drzwiami ŚW. FRANCISZEK trzyma w objęciach osuwającego się Ojca Maksymiliana.