Teatr więźnia Stefana Jaracza

W codziennym poniżaniu godności, w rozpaczliwej chęci ocalenia moralnego zdarzył się w obozie niespodziewany cud. Spotkania z aktorami: Stefanem Jaraczem, Tadeuszem Kańskim, Zbyszkiem Sawanem, reżyserem Leonem Schillerem, były tajne. Odbywały się niedzielnymi popołudniami, w dwugodzinnym czasie wolnym, tuż po odwszeniu. „Ku pokrzepieniu serc” recytowano Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida, Wyspiańskiego. Słuchali ich więźniowie z wielkim wzruszeniem. W warunkach ekstremalnych – w anus mundi – odbytnicy świata – najdoskonalej mówione słowa polskie były ożywczą kąpielą oczyszczającą z brudu lagrowego żargonu. W zwyrodniałym życiu obozu bito nie tylko batem. Pomagano sobie słowem brutalnym, ohydnym, ordynarnym, najpotworniejszymi przekleństwami. Świąteczne dwie godziny najczystszych przeżyć – nareszcie w Polsce, tak pięknie wyczarowanej w natchnionej, genialnej interpretacji Jaracza! Rola Kołodzieja jako scenografa sprowadzała się do zasłaniania okien bloku kocami. Żeby było bezpieczniej i ciszej. Występy wielkich artystów naszego teatru i pomoc Kołodzieja w ich organizowaniu, wskazały mu przyszły zawód. To oni zarazili go teatrem, zobowiązali pamiętać – nie zapomnieć nigdy o tym, co człowiecze, ocalone tak strasznym wysiłkiem. A więc teatr obozowy – przywołanie wielkich piór polskiej literatury. To Jaracz recytujący Koncert Jankiela, Krasińskiego i Norwida. Po obu stronach obrazu z marzeniami o polskim teatrze, przywołanymi tęsknotą i wyobraźnią więźniów – historia Polski, od zarania do czasu sprzed wojny 1939 roku. Historia Polski i historia powszechna.