To, co najważniejsze...

Wysoko pod sufitem – BIOGRAFIA OJCA KOLBEGO – od domu rodzinnego poprzez doświadczenia życia zakonnego, misyjnego, więziennego aż do Auschwitz. Na lewo w górze jeszcze CHRYSTUS wydrapany na desce – wisi na krzyżu, opuszcza prawą rękę ku leżącemu, umierającemu Maksymilianowi.

Naprzeciw DRUGI OBRAZ WYZWOLENIA. Wykrzywione grymasem radosnego uśmiechu twarze pozostałych przy życiu. Kierują się ku wolności. Uśmiech upiorny, jeszcze niepewny a pełen nadziei, że jednak będą żyć. A niżej lista pierwszego transportu, by nie zapomnieć. Procesja po labiryncie niedokonanej śmierci dobiega końca. Ale jeszcze wydrapany ołówkiem na białej ścianie list -  koniec tekstu Zbigniewa Herberta, z którym rozpoczyna się wędrówka po Labiryncie. To jakby ostatnie przesłanie dla tego, który ocalał: „BĄDŹ WIERNY. IDŹ”. Z teką na ramieniu idzie przez życie stary Kołodziej, macając przed sobą drogę kulą inwalidzką. A zza ramienia wychyla się młody numer 432 – to znamię i ciężar, z którym Kołodziej nie może się rozstać, mimo upływu lat, przez całe życie. 

Na posadzce leży jeszcze jedna jego podobizna – jak podpis – autograf, jakim dawniej malarze podpisywali swoje obrazy. Raz jeszcze pod strzaskanym szkłem przywołującym obraz katastrofy pojawia się numer 432.

Nad drzwiami wyjściowymi z ekspozycji stary Kołodziej gestem ofiarowania pokazuje narysowany na desce półszkielet młodego 432.  Wychodzi z tobą z mrocznego Labiryntu śmierci na bujną roślinność, zieloność franciszkańskiego ogródka.